Po południu impreza ma przenieść się z koszar na osiedle w Leźnicy Wielkiej, zamieszkiwane przez oficerów i komandosów z rodzinami. Wystąpią zespoły, które akurat z wojskiem nie mają nic wspólnego - punkowe Farben Lehre i mroczny Closterkeller. Nowy festiwal muzyczny na wojskowym osiedlu przybierze nazwę Helicopters Rock. Płk Mieczysław Orłowski, dowódca I Dywizjonu Lotniczego, zastrzega, że impreza nie ma na celu przyciągnięcia do wojska nowych kandydatów. - Chociaż obecnie mam w jednostce 10 wolnych etatów - mówi płk Orłowski. - 75 procent kandydatów, którzy chcieliby służyć w Leźnicy, nie przechodzi testów sprawnościowych.
Ale 14 sierpnia cywili nikt do wysiłku zmuszać nie będzie.
- Chcemy pokazać mieszkańcom regionu, że do Leźnicy warto przyjechać dla czystego powietrza i rekreacji - mówi Waldemar Sobański, prezes wydawnictwa, który współorganizuje imprezę. Twierdzi, że wymyślili ją ludzie, którzy jako dzieci wychowywali się na wojskowym osiedlu, a teraz do działania prowadzi ich nostalgia za dawnymi czasami. Sobański wspomina, że w stanie wojennym jako uczeń dwukrotnie musiał pokazywać żołnierzom przepustkę w drodze do szkoły, bo przekraczał granicę województw łódzkiego, sieradzkiego i płockiego.
Za 10 dni obejdzie się bez przepustek. Będzie za to można spotkać załogi śmigłowców, którzy mają już za sobą służbę w polskim kontyngencie w Afganistanie. W Leźnicy Wielkiej służy m.in. por. Marcin Miazek, który pilotując MI-17 zawsze ma w pobliżu plecak z ulubionym śpiworkiem, bo na misji nigdy nie wiadomo, czy śmigłowiec będzie mógł poderwać się do powrotnego lotu do macierzystej bazy w prowincji Ghazni. - Najczęściej misje polegały na dostarczeniu wody, amunicji lub paliwa we wskazane miejsce - mówi por. Miazek. - Zdarzają się też loty rozpoznawcze albo osłony konwojów. W Afganistanie załogi są w gotowości 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Ale jest przyjęte, że jeżeli ktoś jednego dnia wykonywał ciężkie loty, drugiego raczej odpocznie od misji, jeśli warunki na to pozwolą.
Załogi śmigłowców z Leźnicy raczej nie stykają się z tubylcami.
- Chyba że trzeba przerzucić z miejsca na miejsce jakiegoś ważnego gubernatora - mówi pilot por. Magdalena Flis.
Afgańczyków leźniczanie spotykają też wśród obsługi stołówki, jednak jedzenie jest raczej amerykańskie. Jeśli do bazy długo nie przybywa konwój z żywnością, bywa, że Polacy cierpią na brak owoców, a podstawą wyżywienia nawet przez tydzień może stać się makaron.
Nie wiadomo, czy goście Dnia Leźniczanina będą mogli spotkać się z wielodzietną rodziną obywatela Iraku, który mieszka na wojskowym osiedlu, bo w czasie wojny pomagał Polakom i nie może czuć sie bezpieczny we własnym kraju. Sobański miał taki pomysł, ale nie został skonsultowany z dowództwem jednostki.
* * * * *
Baza i wojskowe osiedle
Baza w Leźnicy Wielkiej to siedziba I Dywizjonu Lotniczego oraz I Batalionu Kawalerii Powietrznej, które wchodzą w skład 25. Brygady Kawalerii Powietrznej. Do bazy przylega przytulne osiedle dla wojskowych, otoczone lasami oraz 12-hektarowym zalewem.
Historia lotniska w Leźnicy zaczęła się w czasie II wojny światowej, kiedy pas startowy wybudowali Niemcy. To stąd startowały bombowce, atakujące powstańców warszawskich. Po wojnie ich miejsce zajęły polskie myśliwce i bombowce, a w latach 70. XX w. baza przekształciła się w punkt stacjonowania śmigłowców.
To właśnie z Leźnicy pochodzą załogi czterech śmigłowców MI-17, które służą obecnie podczas misji w Afganistanie. Międzynarodowa koalicja, walcząca z talibami, chciałaby, aby trafiły tam dwa następne śmigłowce. Żołnierze z Leźnicy brali również udział w misjach w Iraku i w Czadzie, trafiają się im także zadania w kraju, np. pomoc w walce z powodzią.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?