- Byłem świadkiem potrącenia żony jednego z miejskich urzędników - mówi pan Kamil (nazwisko do wiadomości redakcji), pracownik okolicznej OSP. - Do zdarzenia doszło na skrzyżowaniu ulic Belwederskiej i Ozorkowskiej. Udzielałem poszkodowanej pierwszej pomocy do czasu, kiedy przyjechała karetka. Niestety, trwało to aż 25 minut, bo tej, która stacjonuje w Łęczycy nie było. Wezwano tą z Piątku - opowiada.
Już po raz kolejny to zwykli obywatele pomagali poszkodowanym. Podobna sytuacja miała miejsce w styczniu, kiedy na starówce zasłabł mężczyzna. Udzielający mu pomocy również czekali na karetkę z Piątku ponad 20 minut.
Pan Kamil przypadkiem znalazł się też na miejscu wypadku, do którego doszło przed dwoma tygodniami na krajowej "jedynce" w okolicach ZSP nr 1. - Tam również udzielałem pomocy, a karetka z Łęczycy pojawiła się dopiero po 13 minutach - alarmuje.
- Zabrano nam karetkę i co począć z jedną? - pyta inny ze świadków potrącenia. - Dobrze, że reagują zwykli ludzie. Może w końcu władza się obudzi i zainteresuje się tym, że to mieszkańcy muszą pomagać poszkodowanym.
- Ja nic w tej sprawie zrobić nie mogę - twierdzi Andrzej Pietruszka, dyrektor szpitala. - Odpowiedzialność spoczywa na firmie, która wygrała konkurs. Złożyłem odwołanie do wojewody w tej sprawie, ale zostało ono odrzucone.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?