Na starówce w Łęczycy zasłabł mężczyzna. Karetka, którą wysłano, pędziła do niego z Piątku

Około 40-letni mężczyzna zasłabł w okolicach ratusza miejskiego w Łęczycy. Przypadkowi przechodnie zaczęli go reanimować, nie wyczuwali pulsu.

- Dwaj młodzi panowie, którzy zaczęli ratować tego mężczyznę, wykazali się niewiarygodną postawą i pełnym profesjonalizmem - opowiada Lidia Keller, radna miejska i świadek zdarzenia. - Udało im się przywrócić akcję serca. Ambulans przyjechał dopiero po 20 minutach. Kiedy pojawili się ratownicy, natychmiast podłączyli mężczyźnie tlen. Nie przerwali reanimacji, którą prowadziło dwóch przypadkowych przechodniów, ale z tego co wiem, jeden z nich jest ratownikiem medycznym.

- Widziałam wcześniej poszkodowanego, jak siedział na ławce - mówi z kolei Monika Kilar-Błaszczyk, inny świadek zajścia. - Mężczyzna dostał chyba wylewu, bo był dosłownie fioletowy. Mężczyźni, którzy go reanimowali, wiedzieli jak to robić, ale następnym razem ktoś może nie mieć tyle szczęścia. Ludzie narzekają, że na karetkę trzeba czekać tak długo. Dwie karetki w powiecie to zdecydowanie za mało.

Do niedawna powiat łęczycki obsługiwały trzy karetki. Dwie z nich stacjonowały w Łęczycy, a jedna w Piątku. Decyzją Narodowego Funduszu Zdrowia od 1 stycznia 2012 roku w powiecie jest o jedną karetkę mniej.

- Karetka jechała do poszkodowanego z Piątku, bo ta, która stacjonuje w Łęczycy, była akurat na wyjeździe - mówi Grzegorz Anioł, dyrektor firmy Falck, która obsługuje pogotowie. - Niestety, akurat na taką sytuację nie mamy wpływu.

- Jedna karetka w Łęczycy to jakaś bzdura - podkreśla Janusz Morawski, dyrektor do spraw medycznych Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi. - Władze powiatu łęczyckiego, miasta i szpitala powinny wspólnymi siłami walczyć o dodatkowy ambulans, bo tylko szybka pomoc jest skuteczna. Lada chwila dojdzie do jakiegoś nieszczęścia, bo czas oczekiwania na karetki znacznie się wydłużył.