- Pomogliśmy mu w realizacji jego marzeń. Odkąd pamiętam, stawiał sobie cel, żeby być niezależnym gospodarzem na "swoim". Udało mu się, co bardzo nas cieszy - opowiada Przemysław Grabarczyk, dyrektor DPS w Karsznicach.
- Bolało mnie to, że jestem wśród ludzi, którzy są zależni od innych. Bezcelowe siedzenie i rytm śniadanie, obiad, kolacja, spanie doprowadzało mnie do szału. Nie mogłem znieść tego nerwowo, przez co zrażałem do siebie innych - mówi Krzysztof Klimecki. - Ten DPS postawił mnie na nogi! Czułem się na siłach, żeby zadbać samemu o siebie. Czułem, że dam sobie rade sam. Pisałem w tej sprawie do różnych instytucji w powiecie i całej Polsce, ale nikt nie chciał mnie zrozumieć.
Dopiero dyrektor Grabarczyk tak naprawdę mi pomógł. Przez rok w tajemnicy załatwiał papierkową robotę i nic mi nie mówił. Teraz wiem, że jestem na swoim i że wszystko co robię, to robię dla siebie - dodaje.
Klimecki nie ma nóg stracił je przez problemy z alkoholem. Amputacja okazała się konieczna po tym jak w 1997 roku, w noc sylwestrową doprowadził do ich odmrożenia. Dziś porusza się dzięki protezom.
- To był dla mnie ciężki okres. Straciłem pracę, rozwiodłem się, byłem nerwowy i załamany, a smutki permanentnie topiłem w alkoholu. Dziś nie piję i nie znoszę widoku osób pijących. W 99 proc. wyzbyłem się swojej natury. Teraz jestem szczęśliwy i chce mi się żyć - mówi z uśmiechem.
Nowy dom pana Krzysztofa jeszcze kilka lat temu przypominał ruinę. Dzięki zaangażowaniu ludzi dobrej woli, prywatnych sponsorów, dom odzyskał blask i dziś nie różni się niczym od każdego małego gospodarstwa na wsi.
- Kiedy tu wszedłem po raz pierwszy, strop walił się na głowę, a na podłodze było 40 cm błota. Wszystko gniło i śmierdziało - wspomina Krzysztof Klimecki. -
Stopniowo remontowałem dom i doprowadzałem ogródek do porządku. Państwo Irena i Ryszard Górscy, którzy prowadzą firmę budowlaną w Kutnie bardzo mi pomogli. Dostarczyli niezbędne do remontu materiały. Pomagają mi też sąsiedzi, którzy są dla mnie jak rodzina. Państwo Wolscy z Karsznic robią mi zakupy i odwiedzają mnie.
Klimecki ma wózek elektryczny, ale stoi on w szopie. Konieczny jest zakup akumulatorów, żeby mógł się nim poruszać. - Starcza mi na opłaty i kolejne, małe inwestycje w mój nowy dom. Wózek stoi, bo trzeba kupić do niego dwa akumulatory. Nie stać mnie na ten wydatek, ponieważ jeden kosztuje aż 860 zł - opowiada gospodarz.
Rentę dla pana Krzysztofa udało się zdobyć dopiero po wielokrotnych interwencjach dyrekcji DPS. Udało się załatwić wszystkie formalności w urzędach. - Będę wdzięczny dyrektorowi i wszystkim, którzy mi pomogli do końca życia - zapewnia Krzysztof Klimecki.
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?