Pozwanym jest szpital w Łęczycy, w którym pani Wioletta we wtorek 4 grudnia 2012 roku urodziła synka Mikołaja. Niestety, dziewięć dni później maleństwo zmarło w domu swoich rodziców w Ozorkowie. Uważają oni, że dziecko zmarło z winy pracowników szpitala, od którego domagają się 200 tys. zł odszkodowania. Stąd proces z powództwa cywilnego.
- Po urodzeniu Mikołaja dowiedziałam się od pielęgniarki, że ma on problemy z oddychaniem i jest podłączony do aparatury. Ponadto był tak zimny, że nie można mu było pobrać krwi. Dlatego położna przyniosła mi synka, abym go ogrzała - mówiła w sądzie pani Wioletta. - Zwróciłam też uwagę, że dziecko miało siną buzię, ale lekarze zapewniali, ze wszystko jest w porządku. Nie miałam powodu, aby im nie ufać.
Czytaj więcej: Rodzice walczą o 200 tys. zł odszkodowania za śmierć synka Mikołaja
Rodzice i ich pełnomocnik Artur Kmieciak uważają, że śmierć dziecka nastąpiła najpewniej dlatego, że nie podano mu sufrakantów, czyli środków umożliwiających wykształcenie pęcherzyków płucnych umożliwiających oddychanie. Zeznająca jako świadek siostra pani Wioletty, potwierdziła, że stan Mikołaja budził zastrzeżenia.
Tymczasem kolejni świadkowie, lekarze ze szpitala w Łęczycy: ginekolog Joanna Ś. i pediatra Paweł Dź., oznajmili, że dziecko urodziło się - w wyniku cięcia cesarskiego w 37 tygodniu ciąży - w dobrym stanie i w takim też stanie, bez objawów niewydolności oddechowej, zostało wypisane.
Przyznali, że podczas pobytu w szpitalu Mikołaj otrzymał wsparcie oddechowe, gdyż nastąpiło zaburzenie oddechu. Dziecku nie podano wspomnianych sufrakantów, gdyż - jak stwierdził Paweł Dź. - nie było przesłanek ku temu.
Sprawę odroczono. Będą zeznawać kolejni świadkowie służby zdrowia.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?