- Zgłoszenia zaczęły napływać, gdy tylko zrobiło się ciepło. Gniazda owadów na domach usuwaliśmy już kilka razy - mówi kpt. Marek Mikołajczyk, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Łęczycy.
W ubiegłym roku strażacy usuwali gniazda i roje owadów tak zwanych błonkoskrzydłych nawet 90 razy. Owady osiedlały się pod dachami domów mieszkalnych, na budynkach gospodarczych czy w ich sąsiedztwie. Każde zgłoszenie takiego zagrożenia jest dokładnie weryfikowane przez dyżurnego straży pożarnej.
Osoba, która dzwoni na straż musi podać rodzaj owadów i miejsce, w którym się osiedliły. Musi także powiadomić, czy w pobliżu są małe dzieci albo osoba, która ma problemy z poruszaniem się.- Jedziemy na miejsce, robimy rozpoznanie, ewakuujemy osoby do strefy bezpieczeństwa, czyli w promieniu 20 metrów od siedliska owadów i usuwamy gniazdo - opowiada kpt. Mikołajczyk.
Rój pszczół usuwany jest przy współpracy z okolicznym pszczelarzem. Strażacy z komendy powiatowej w Łęczycy mają też tzw. rojnicę. Najpierw zabierana jest do niej królowa, bo za nią polecą pozostałe pszczoły. Gniazdo os i szerszeni zabiera się do worka i wywozi. Owady odstrasza się także specjalnym środkiem chemicznym.
Ale nie wszystkie zgłoszenia dotyczącą zagrożenia życia i zdrowia. Zdarza się także, że mieszkańcy dzwonią, gdy obok nich przeleci kilka owadów. Jeśli jednak owady nas zaatakowały, trzeba chronić twarz rękoma lub odzieżą i jak najszybciej uciec do ciemnego pomieszczenia. Nie wolno owadów odpędzać, bo to pogarsza sytuację.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?