- Gorzelnia zamieniła się w śmietnisko - mówi pan Marian, jeden z mieszkańców. - Do gorzelni podjeżdżają kolejki tirów z przeterminowanym jedzeniem z supermarketów, wszystko jest wyładowywane i zbiegają się ludzie, którzy w tym przebierają, by odkupić produkty nadające się do zjedzenia, np. pomarańcze czy mąkę. Jak twierdzą okoliczni mieszkańcy, nieprzetworzone produkty zalegają wokół gorzelni na sporym polu, gdzie gniją. To wydaje się być idealnym środowiskiem dla szczurów, które przez to zadomawiają się w gospodarstwach.
Problem najwyraźniej nie jest wyssany z palca, bowiem Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska otrzymał zgłoszenie w tej sprawie od jednego z mieszkańców Parsk. Przeprowadzona została kontrola.
- Jeden z mieszkańców poinformował nas anonimowo, że do gorzelni zwożone są odpadki z supermarketów i wiele z tych produktów nie jest przetwarzanych, a gorzelnia to nie miejsce do składowania odpadów - mówi Jacek Myśliński, kierownik delegatury w Skierniewicach WIOS w Łodzi. - Przeprowadziliśmy kontrolę, która wykryła szereg uchybień między innymi, że nie na wszystkie odpady zakład posiadał pozwolenia, na placu był nieporządek , źle były składowane inne produkty. Zakład zastosował się do zaleceń pokontrolnych i w lutym otrzymaliśmy potwierdzenie, że wykonano wszystkie zarządzenia. Podobna skarga trafiła także do wójta gminy Świnice Warckie. - Zgłoszono mi, że przez zalegające odpady, gromadzą się dzikie psy - mówi Krzysztof Próchniewicz, wójt gminy Świnice Warckie.
Zarzuty mieszkańców za absurdalne i niezgodne z prawdą uważa jednak dzierżawca gorzelni, Krzysztof Rygielski.
- Mamy podpisaną umowę z firmą, która dostarcza nam produkty. My przeprowadzamy utylizację. Owszem, ludzie próbowali przeszukiwać pryzmy za jedzeniem, nie raz zezwoliłem żeby sobie coś wzięli za darmo, ale później zauważyłem co się dzieje. - twierdzi Krzysztof Rygielski, dzierżawca gorzelni. - Na wszystko mam niezbędne pozwolenia. Szczurów u nas też nie ma, bo przeprowadzamy deratyzację. To, co ludzie mówią, odbieram jako zwykłą zawiść. W gorzelni nie chcą pracować i pomagać w przetwarzaniu, ale opowiadać potrafią. Część odpadów, które do mnie trafiają, przerabiana jest na spirytus, a pozostałe trafiają na kompost - tłumaczy.
Krzysztof Rygielski zapewnia jednocześnie, że jemu także przeszkadza kompost obok gorzelni i czeka na odbiorcę, który miał zabrać odpady już w ubiegłym roku.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?